Miesiąc temu o tej porze od przeszło piętnastu godzin próbowaliśmy przetrawić doniesienia zza naszej wschodniej granicy. Przetrawić, nie - zrozumieć.
Bo czy można zrozumieć niczym nieuzasadnioną napaść, dokonaną przez wojska jednego kraju - na kraj sąsiedni? Od miesiąca żyjemy w cieniu wojny, która toczy się tuż obok.
Wojny? Definicja mówi, że wojna to: "zorganizowany konflikt zbrojny między państwami, narodami lub grupami etnicznymi i społecznymi". To, czego jesteśmy świadkami - jest zbrodniczą napaścią na spokojny kraj, w którym były do niedawna piękne miasta, spokojne miasteczka, urokliwe wsie, a wszystkie te miejsca były pełne ludzi, których jedyną winą okazało się to, że tam są. I że ktoś inny tego ich własnego skrawka ziemi - miejsca, w którym rodzą się, żyją, pracują, uczą, kochają się, wychowują dzieci, mieszkają - po prostu pożąda. W chorym umyśle zalęgło się pragnienie, żeby napaść i spróbować zabrać komuś jego własność i zagarnąć jak coś, co się mu należy.
Dlatego od miesiąca żyjemy w poczuciu, że pomoc, jaka by nie była w tej sytuacji - jest za mała.
I że potrzeba jej więcej.
____________
Nasze obie Kliniki: Pediatrii, Hemato-Onkologii i Gastroenterologii Dziecięcej oraz Pediatrii, Onkologii i Immunologii Dziecięcej zabezpieczyły pacjentów z Ukrainy. Tuż po tym, jak okazało się, że w strefie wojny w Ukrainie bombardowane i niszczone są wbrew konwencjom, protokołom dodatkowym tychże oraz Międzynarodowemu Prawu Humanitarnemu szpitale. Oczywiście takich klinik jak nasza - w Polsce oraz w innych europejskich państwach - są setki. I wszystkie niosą pomoc.
W czasie wojny nowotwór nie odpuszcza. Białaczki, chłoniaki i mięsaki, neuroblastomy i retinoblastomy, nowotwory kości, nerek, wątroby, OUN, nabłonkowe i inne jeszcze, które atakują organizmy dzieci, nie powiedzą: ok, spoko, wojna jest. To my sobie pójdziemy, a później, jak już będzie po wszystkim i będą warunki do leczenia - wrócimy.
Nie, tak się nie dzieje i w kraju ogarniętym wojną zostały dzieci w trakcie diagnostyki, chemio- i radioterapii, tuż po operacjach lub przeszczepach. I właśnie takim dzieciom pomagają nasi lekarze. Oczywiście w granicach możliwości, które wyznacza powierzchnia Oddziału Świętego Mikołaja.
O tym, komu pomaga załoga Mikołaja, kto zaangażował się w pomoc pozamedyczną, kto pomógł im w tym trudnym czasie i jak, kto wsparł również nasze "stowarzyszeniowe" działania oraz w jaki sposób - napiszemy za chwilę. Przede wszystkim dlatego, że musimy napisać, kto pomógł w tym strasznym czasie. Oraz z powodu banalnego - teraz jesteśmy cały czas "w trakcie". W trakcie czego?
Wyobraźcie sobie, że jesteście w szpitalu, ze swoim dzieckiem, poddajecie się leczeniu i patrzycie mimo choroby optymistycznie w przyszłość. Mimo że boli, że jest ciężko, że łzy i że strach. Bo przecież jest szpital, są lekarze, protokoły leczenia, siła i optymizm Wasz i Waszej pociechy. To wszystko daje nadzieję, że dacie radę. Że będzie dobrze. Że pokonacie chorobę. I wtedy przychodzi ONA. Wojna. Nagle zamiast kolejnej dawki "chemii" dostajecie długą podróż do kraju, którego nie znacie. Potem lądujecie z reklamówką rzeczy, które mieliście ze sobą w szpitalu tysiąc pięćset kilometrów dalej. No, dalej Matko Wojowniczko. Ogarnij to. Nie znasz kraju, ludzi, języka, powodu, dla którego ktoś zrujnował Twoje miasto, z tym szpitalem, w którym mogłaś mieć wszystko, czego potrzebujesz, bo własny dom niedaleko. Nie masz domu, bezpiecznej przystani, do której wrócisz.
Nie masz nic, oprócz tego, z czym wyruszyłaś. I nadziei, że będzie dobrze.
Jesteśmy wszyscy właśnie w samym środku "tego".
Więc na razie napiszemy Wam w skrócie - Ukraina walczy od miesiąca. Ukraińcy od miesiąca bronią swojego kraju i swojego prawa do posiadania go. Walczą o Ukrainę, jej wolność i święty spokój mieszkańców. I o to, żeby ich dzieci mogły żyć, uczyć się, leczyć. Nie - bać się w schronach i rozwijać traumy. I ten artykuł miał nosić inny tytuł. Miał być długi, miał opisywać co dokładnie my, czyli Stowarzyszenie Rodziców Dzieci Chorych Na Białaczkę i Inne Choroby Nowotworowe robimy w ramach pomagania i kto nas w tym wspiera oraz w jaki sposób.
____________
Zaangażowaliśmy się w pomoc w tym samym momencie, gdy Klinika prof. Urasińskiego napisała na fb, że jest gotowa nieść pomoc dzieciom chorym, których leczenie nie jest możliwe z powodu wybuchu wojny. Gdy oni napisali, że są gotowi - my też byliśmy. Prośba: "wszystkie ręce na pokład", która popłynęła wtedy z ich strony - zobowiązuje, prawda? W dodatku dzięki Waszej hojności zaczęły wpływać na nasze konto pieniądze z przeznaczeniem na pomoc Ukrainie. Wykorzystujemy te środki przede wszystkim na pomoc tym, których los wrzucił w opiekuńcze ramiona Świętego Mikołaja. Oraz wysyłamy transporty do Ukrainy z pomocą humanitarną.
Dlatego ten post miał być długi.
Mieliśmy napisać: co kupiliśmy, gdzie wysłaliśmy, jak się to zaczęło, jak przebiega, ale - podobno zbytnie rozpisywanie się w sieci o tym, gdzie trafia pomoc humanitarna (w tym środki najbardziej potrzebne, gdy w grę wchodzą rany wszelakie) - nie jest dobrym rozwiązaniem. Rozumiemy to. Bo my tu napiszemy, że do miejscowości "takiej-a-takiej" i takiego szpitala, a dzień później ktoś go zrówna z ziemią.
Dlatego będzie krótko, zwięźle i na temat - od dnia napaści Rosji na Ukrainę wysłaliśmy trzy transporty. Nie z każdego mamy zdjęcia, nie było to dla nas ważne. Za to w każdym było to, czego potrzebował szpital, do którego jechały te przesyłki specjalne. W większości przypadków były to podstawowe rzeczy - środki odkażające, maści na rany, materiały opatrunkowe: gazy, bandaże, kompresy gazowe, opatrunki z wkładami chłonnymi, rękawice zabiegowe, czasami koce termiczne i inne podobne artykuły pierwszej potrzeby z gatunku szybko zużywających się.
____________
Wszystkie nasze transporty dotarły bezpiecznie do miejsca przeznaczenia.
W Oddziale Świętego Mikołaja przebywa na dwóch oddziałach pięcioro dzieci.
Wspaniały, fantastyczny, fachowy personel Oddziału otoczył ich opieką. Każdą, której potrzebowali.
Oczywiście tym samym leczenie dzieci przybyłych ze szpitali w Ukrainie zostało podjęte.
Ukraina walczy od miesiąca.
Слава Україні