Jesteś już dużym człowiekiem, dojrzałym a nie tylko dorosłym i masz swój azyl - nieważne ile pokoi i w jakim standardzie, i czy wynajmujesz, czy wpakowałeś się w kredyt. Praca od-do albo nieco inaczej a obok Ciebie jest ta osoba, z którą dzielisz codzienność i mnożysz szczęście.
A później przychodzi na świat największy cud, ogromna niespodzianka, wytęsknione przez dziewięć miesięcy i wyczekane, wyśnione dziecko.
Jesteście już w komplecie, jednym słowem - pełna harmonia.
Pewnego dnia dociera do Ciebie, że apatia Twojej pociechy trwa za długo, że jeszcze tydzień temu nie męczyło się tak podczas zabawy na placu zabaw, a ten siniak, który Cię niepokoił kilka dni temu to niby zniknął, ale zamiast niego jest kilka innych.
Diagnoza - jedna z wielu chorób nowotworowych - spada na Was tak samo nieoczekiwanie jak lawina w słoneczny, bezwietrzny dzień. I z taką samą bezlitosną siłą porywa spokój, beztroskę, radość i szczęście, których długo nie odnajdziecie, choć zadowolą Was ich namiastki i będziecie chwytać te chwile w stęsknione serca.
Leczycie się. Tak, liczba mnoga - leczycie się, bo przecież jedno z Was da się zamknąć z izolatce w szpitalu i będzie trwać na straży dobrego humoru Waszego skarbu przeganiając smutki i złe myśli. Wspierać w codziennej walce.
Ocierać pierwsze, następnie każde kolejne a finalnie - każde łzy, które się pojawią.
Przyniesie kapelusik, czapeczkę, opaskę z kokardką lub nawet perukę, jeżeli będzie trzeba - bo czasami nie da się zaakceptować braku włosów.
Ulubioną maskotkę, ukochaną książkę, perfumy, grę...
Nie poddacie się, choć będzie złość na cały świat i na "jutro", które przecież miało być takie... zupełnie inne do cholery!
Miały być wycieczki, koledzy z przedszkola, wspólne wyjazdy nad morze i szukanie muszelek oraz budowanie zamków z piasku.
Miało być przecież tak, że każde urodziny są wielką niespodziankową imprezą - z balonami, tortem z fontanną i cudnymi prezentami...
A zamiast tego jest szpital i niekończące się badania prowadzące do diagnozy, którą trudno ogarnąć rozsądkiem. Bo dlaczego Wasze dziecko? Dlaczego coś wkroczyło w Wasz uporządkowany świat?
Czemu to właśnie Wam się przytrafiło?
Dopada Was nowa codzienność i nagle okazuje się, że pierwsza Wasza decyzja dotyczy tego, kto zostanie partnerem Waszej pociechy w szpitalu. To będzie ciężka praca, ale w przeciwieństwie do tej, którą zostawicie na etacie - nie zapłacą Wam za to takich pieniędzy, które opłacą rachunek za prąd, gaz i ratę za mieszkanie...
A jeszcze te terapie - jedna, druga, kolejna, następna i jakaś tam... ostatniej szansy i lekarze mówią, że tu jest ściana, którą postawił NFZ. Ale można spróbować innej, że są leki, że jedna ampułka to niewiele, bo raptem kilkanaście tysięcy...
Siedzisz i patrzysz na dziecko - te swoje wyczekane, ukochane, obecnie małe, łyse, blade i chude... podpięte pod sprzęt z "orkiestrowym" serduszkiem, ale jesteś tu już tyle czasu, że wiesz doskonale, że szpital, w którym najlepsi lekarze w województwie próbują wyrównać szanse dzieci w toczonych przez nie bitwach wybudowali rodzice.
Tacy, jak Ty.
Wybudowali, wyposażyli, remontują, wspierają codziennymi zakupami niezbędnych gadżetów od pomp cytostatycznych, kardiomonitorów, aparatów do usg lub gastroskopii, aż po najnowsze łóżka, szafy, fotele i pościel i nawet specjalne igły dla dzieci, które mają zarówno raka jak i hemofilię...
Tacy sami, jak Ty.
Łączy Was podobna historia, ale oni są krok dalej.
Czy było im łatwej? Nie - zaczynali tak, jak Ty. Z taką samą mizerną wiedzą, z takim samym lub podobnym żalem do świata.
Z takimi samymi lub podobnymi obawami.
Z takimi samymi marzeniami.
Żeby to już się skończyło i nigdy nie powtórzyło.
Najczęściej się udaje. Naprawdę, serio i z na mały paluszek.
Rak to nie wyrok.
A my właśnie jesteśmy po to, żeby udawało się zawsze.
Wspieramy Klinikę koniecznymi zakupami, a Was - nie tylko dobrym słowem, ale i wymierną, finansową pomocą.
Na naszej stronie znajdziecie bezpłatny program do rozliczania podatku - Pitax.pl, z którego pomocy możecie skorzystać.